Przedstawiam Wam wiersz z głębi mojego serca, który oddaje moje uczucia związane z życiem na Nordacie od siedmiu lat. To wiersz z dedykacją dla każdego, kto chce, żeby był dla niego dedykowany. Zainspirowany wiadomym utworem, przekazujący wiadomą ideę. Zapraszam do zwiedzania moich myśli...
Federacja powstała,
ale nie ruszyła bryły świata.
Żaden mur nie runął,
żadne morze nie wdarło się na ląd.
Nordata nie jest cała,
Nordata jest podzielona.
Ale i tak istnieje,
a istnienie to już coś.
Wszystkie dłonie podane,
wszystkie głosy zebrane,
wszystkie mapy podpisane,
a granice wciąż tam są.
Wytyczone nie na ziemi,
lecz w umysłach.
Niektórzy je widzą,
niektórzy udają, że ich nie ma.
Jeszcze inni mówią:
„To nie czas na burzenie murów,
najpierw zbudujmy swoje własne”.
Głos wołał o jedność.
Głos brzmiał głośno,
ale echa odbijały się od ścian.
Nie wszyscy je słyszeli,
nie wszyscy chcieli.
Niektórzy bali się ciszy po krzyku,
bo cisza to moment,
w którym trzeba podjąć decyzję.
Czego się boisz?
Niewygodnej trumny?
Czy w odległej krainie,
przytulniejsze są kostnice?
Jesteśmy razem, ale nie wszyscy.
Zbudowaliśmy dom,
ale nie dla każdego.
Wciąż spoglądamy za horyzont,
ale nikt nie wie,
czy kiedykolwiek tam dotrzemy.
Nordata jest,
ale nie taka, jaka miała być.
Podzielona, lecz istniejąca.
A istnienie to już coś.